Ja się dobrze bawiłem.
Pierwsza bitwa ze Skavenami była wesoła. Puściłem przodem dwa oddziały Prosecutorsów (Sigmarinsi ze skrzydełkami) żeby zajęły się działami. Niestety nie tylko nie dały rady działom, ale szybko padły pod naporem szczurzej powodzi. Reszta armii powoli wlokła się naprzód aż nie zmiotła ich futrzasta fala

Pozostał tylko jeden paladyn z młotem dwuręcznym, na którego rzucił się szczurzy dowódca. Na nieszczęście dla niego, mój marine poczuł w sobie Sigmara i zmiótł futrzaka jednym machnięciem. Skończył jednak jak wszyscy jego kumple.
Druga bitwa z ogrami. Znowu Prosecutorzy do przodu. Plan: związać walką oddziały przeciwnika żeby reszta armii mogła zaszarżować z lepszych pozycji. Okazało się jednak, że moje marinsowe aniołki odbiły się od brzuchów ogrów jeszcze w pierwszej fazie walki nie robiąc im prawie nic

Potem przyszła szarża ogrów. Krótka wymiana ciosów i nie ma mojej armii. Ogry wyszły z bitwy prawie nietknięte.
Trzecia bitwa z nieumarlakami. Powoli zacząłem wyciągać wnioski z poprzednich bitew. Tym razem trzymałem skrzydlatych sigmarinsów na tyłach. Straszne okazały się rydwany przeciwnika. Jak wpadły na oddział Liberatorsów to nie było czego zbierać po jednym starciu. Dopiero mój bohater i skrzydlaci uporali się z rydwanami. Jednak nie bez strat. Reszta armii powoli szła do przodu wycinając szkielety, które prawda padały łatwo, ale w następnej turze wracały do życia. Miałem chyba więcej szczęścia w kościach niż przeciwnik i udało mi się w końcu wygrać.
Jeszcze raz. Bawiłem się bardzo dobrze. Na pewno będę uczestniczył w następnych podobnych imprezach
