Re: [40k] 21.11.15 - Infernal Orb - impreza WH40k
: 21 lis 2015, 18:16
Turniej elegancki, dobrze się grało, impreza na 4 fajery.
Moje bitwy:
1 vs Majkel - graliśmy na 870 pts. Z mojej strony Fateweaver i 4 heroldów + 2x11 pinków i TONA summonowania, z jego strony 2 Imperial Knightów! Pojedynek był zacięty i gdyby Majkel ogarnął, że w pierwszych turach zamiast grania na objectivy mógł pobiec i napierduczyć stompami mój skład z heroldami to miałbym pozamiatane. Jednak tak się nie zdarzyło. Do 3 tury co prawda nie przyzwałem nic konkretnego, jednak w trzeciej turze obrodziło - potężne zastępy płaszczek, heroldów i NAWET great unclean one przyzwany z warpa rozlały się po polu bitwy praktycznie blokując majkelowych knajtów przed wybiciem mi moich przyzywaczy. Potężne armorbanowe szczęki płaszczek wykonały resztę roboty dając mi 20:0.
2 vs Wiaku. Tutaj zmiana rozpy i muchoarmia + GUO miały się zetrzeć z siłami ravenwingu. Wiak zaskoczył zabierając... flamery, które jakoś specjalnie efektywne na muchy nie są. Jednak w dalszym ciągu był u niego power - 2 libry wykulały 2 inviski, czyli wypada się obawiać niewidzialnego command squadu ravenów. Przynajmniej tak myślałem, do czasu, gdy Wiakson oznajmił, że jednak invisuje... drugą librę, która zdropowała się na tyły mojej armii z małym squadem flamerowców. Dzięki temu, o radości, command squad z librą i aptekarzem były widoczne i BARDZO blisko muchostara. Niewiele myśląc wykorzystałem potężną przewagę i pozbawiłem zębów armię DA poprzez zgniecenie command squadu szarżą much i herolda nurgla. Wiak zdecydował, że umrze po męsku, więc rzucił wszystko do walki z muchami w kolejnych turach i, gdy zauważył, że bez turbo-command squadu i tamtego libry tej walki nie wygra, postanowił uratować życie swoim dzielnym wojakom poddając meczyk.
3 bitwa - no cóż, jaka była każdy widział. GIGANTYCZNA przewaga chałasu stała się jasna w momencie, gdy chłopaki z Imperium wygrali rzut na zaczynanie, rozstawili się, po czym my rozstawiliśmy się, by ich skontrować... Po czym przejęliśmy inicjatywę i dalej było już tylko zamiatanie. Prawą flanką rządzili eldarzy i Spawnostar khorna pozbawiając zębów marinesów i rycerza, na lewej rozdawałem karty jak chciałem muchami mieląc armię bogu ducha winnego Kera, którego kompani pozostawili na pewną śmierć przeciwko prawie dwukrotnie silniejszemu w punktach oddziałowi muchełów zabijaków. Po przejęciu przez nas reliktu i oddanie go do paszczy GUO gra była zakończona a Chaos zapanował w tym dalekim sektorze galaktyki.
Reasumując - na kolejny fluffowy turniej będę mniejszym dupkiem i nie będę zabierać takich turbo-rozp, jakie zabrałem na ten. Muchy jak zwykle boskie, natomiast summonstar... To jest jedna z wielu pomyłek w tej grze. Power jest niesamowity. Chciałem choć raz w życiu przeciwko komuś tym zagrać, i zagrałem. Starczy.
Dzięki wielkie jeszcze raz za turniej. Bardzo dobre pomysły i szczerze czekam na więcej!
Moje bitwy:
1 vs Majkel - graliśmy na 870 pts. Z mojej strony Fateweaver i 4 heroldów + 2x11 pinków i TONA summonowania, z jego strony 2 Imperial Knightów! Pojedynek był zacięty i gdyby Majkel ogarnął, że w pierwszych turach zamiast grania na objectivy mógł pobiec i napierduczyć stompami mój skład z heroldami to miałbym pozamiatane. Jednak tak się nie zdarzyło. Do 3 tury co prawda nie przyzwałem nic konkretnego, jednak w trzeciej turze obrodziło - potężne zastępy płaszczek, heroldów i NAWET great unclean one przyzwany z warpa rozlały się po polu bitwy praktycznie blokując majkelowych knajtów przed wybiciem mi moich przyzywaczy. Potężne armorbanowe szczęki płaszczek wykonały resztę roboty dając mi 20:0.
2 vs Wiaku. Tutaj zmiana rozpy i muchoarmia + GUO miały się zetrzeć z siłami ravenwingu. Wiak zaskoczył zabierając... flamery, które jakoś specjalnie efektywne na muchy nie są. Jednak w dalszym ciągu był u niego power - 2 libry wykulały 2 inviski, czyli wypada się obawiać niewidzialnego command squadu ravenów. Przynajmniej tak myślałem, do czasu, gdy Wiakson oznajmił, że jednak invisuje... drugą librę, która zdropowała się na tyły mojej armii z małym squadem flamerowców. Dzięki temu, o radości, command squad z librą i aptekarzem były widoczne i BARDZO blisko muchostara. Niewiele myśląc wykorzystałem potężną przewagę i pozbawiłem zębów armię DA poprzez zgniecenie command squadu szarżą much i herolda nurgla. Wiak zdecydował, że umrze po męsku, więc rzucił wszystko do walki z muchami w kolejnych turach i, gdy zauważył, że bez turbo-command squadu i tamtego libry tej walki nie wygra, postanowił uratować życie swoim dzielnym wojakom poddając meczyk.
3 bitwa - no cóż, jaka była każdy widział. GIGANTYCZNA przewaga chałasu stała się jasna w momencie, gdy chłopaki z Imperium wygrali rzut na zaczynanie, rozstawili się, po czym my rozstawiliśmy się, by ich skontrować... Po czym przejęliśmy inicjatywę i dalej było już tylko zamiatanie. Prawą flanką rządzili eldarzy i Spawnostar khorna pozbawiając zębów marinesów i rycerza, na lewej rozdawałem karty jak chciałem muchami mieląc armię bogu ducha winnego Kera, którego kompani pozostawili na pewną śmierć przeciwko prawie dwukrotnie silniejszemu w punktach oddziałowi muchełów zabijaków. Po przejęciu przez nas reliktu i oddanie go do paszczy GUO gra była zakończona a Chaos zapanował w tym dalekim sektorze galaktyki.
Reasumując - na kolejny fluffowy turniej będę mniejszym dupkiem i nie będę zabierać takich turbo-rozp, jakie zabrałem na ten. Muchy jak zwykle boskie, natomiast summonstar... To jest jedna z wielu pomyłek w tej grze. Power jest niesamowity. Chciałem choć raz w życiu przeciwko komuś tym zagrać, i zagrałem. Starczy.
Dzięki wielkie jeszcze raz za turniej. Bardzo dobre pomysły i szczerze czekam na więcej!